Bożena Walter. Ikona polskiej telewizji, dziennikarka słynnego „Studia 2” i autorka przebojowych programów, takich jak „5,10, 15” czy „Czar Par”. Żona Mariusza Waltera, współzałożyciela telewizji TVN. Dziesięć lat temu poświęciła się działalności charytatywnej. Stworzyła i do dziś prowadzi Fundację TVN „Nie jesteś sam”. Nam zdradza, czy tęskni za telewizją i opowiada o tym, jakie historie ludzkie, z którymi zetknęła się w pracy, najbardziej ją wzruszyły i czy po dziesięciu latach potrafi już odłożyć na bok emocje i powstrzymać łzy, gdy czyta kolejne listy z prośbą o pomoc.
Od 10 lat prowadzi Pani Fundację TVN „Nie jesteś sam”. Czy pamięta Pani, co czuła stając na jej czele? To było poczucie misji, chęć pomagania? A może poczucie odpowiedzialności, że skoro Pani rodzina jest współwłaścicielem wielkiej korporacji medialnej, to po prostu jest to w pewnym sensie obowiązek?
Na początku człowiek się tylko zastanawia, czy podoła nowym zadaniom, czy potrafi zorganizować pracę takiej fundacji. Bezpośrednią przyczyną powstania fundacji była myśl o tym, jak pomóc ludziom, których historie pokazywali w materiałach dziennikarze naszej telewizji. Często reporterzy wracając z planu mówili o swoich bohaterach, że bardziej od reportażu o nich, są im potrzebne pieniądze. Bywało, że dziennikarz wzruszony tragiczną sytuacją swoich bohaterów, sięgał do własnej kieszeni i zostawiał im pieniądze. Trzeba było coś z tym zrobić, jakoś zinstytucjonalizować pomoc. To był ten najważniejszy impuls, dzięki któremu powstała Fundacja TVN. Właśnie dlatego pierwszymi i wciąż najważniejszymi podopiecznymi Fundacji są pokrzywdzeni przez los bohaterowie, których historie pokazujemy na antenie TVN.
To odważna decyzja, dobrowolnie podjąć pracę, w której na co dzień styka się Pani z cierpieniem, chorobą i tragediami ludzkimi.
Mnie tragedie mobilizują do działania. Natychmiast szukam pomocy dla pokrzywdzonej osoby.
Jaka jest filozofia Fundacji? Konkretny człowiek, przypadek, czy przeciwnie – wspieranie instytucji takich jak kliniki, które mogą pomóc w szerokim zakresie wielu osobom?
W zasadzie zajmujemy się wszystkim. Remontujemy i budujemy szpitale, ale także wspieramy pojedynczych ludzi, a w szczególności chore dzieci. Od początku naszej działalności pomogliśmy ponad jedenastu tysiącom osób.
Czy historia któregoś z podopiecznych specjalnie zapadła Pani w pamięć?
Oczywiście, takich osób jest bardzo dużo. Utrzymujemy z nimi kontakt, wiemy co u nich słychać. Mnie i mój zespół bardzo cieszy fakt, że oni nie zapominają o nas, a my o nich. Natalka ze Szczecina, wyleczona z bardzo groźnego nowotworu, której Fundacja kupowała drogie, nierefundowane leki. Paulinka i Mateusz z przepukliną oponowo-rdzeniową, którzy wyjeżdżają na turnusy rehabilitacyjne, a także uroczy, wielokrotnie występujący w naszych programach Piotruś, cierpiący z powodu problemów z odżywianiem. Chłopiec spożywa swoje posiłki za pomocą kupionej przez Fundację pompy. Mogłabym tak opowiadać i opowiadać o cudownych, dzielnych, bardzo chorych dzieciach, którym udało nam się pomóc.
Zdarzało się Pani płakać w pracy, kiedy czytała Pani listy, zgłoszenia o pomoc?
Tak, na początku. Wzruszałam się do łez, czytając listy opisujące nieszczęścia, jakie zdarzają się ludziom. Trwało to około roku. Potem powiedziałam sobie, że dostałam od losu taką pracę i muszę ją wykonywać najlepiej jak potrafi ę, a emocje często temu nie służą. Choć tak naprawdę do dziś czasem jest mi trudno odkładać na bok emocje, gdy słyszę historie kolejnych osób zgłaszających się do Fundacji po pomoc.
Czy zaangażowanie Fundacji w tak duże projekty, jak budowa Centrum Profi laktyki Nowotworów, czy remont kolejnych oddziałów Centrum Zdrowia Dziecka, to jakiś sposób, aby pomagać globalnie, a nie rozpaczać nad każdym pojedynczym przypadkiem?
Właściwie sama Pani odpowiedziała na to pytanie. Tak, w przypadku np. Centrum Zdrowia Dziecka, które remontowaliśmy wspólnie z Fundacją Jolanty Kwaśniewskiej mówimy o pomocy globalnej. Dziennie przez ten szpital przewijają się tysiące chorych dzieci z całej Polski. Mam więc poczucie, że remontując Kliniki Centrum Zdrowia Dziecka pomogłyśmy wielu tysiącom dzieci wracać do zdrowia w pięknych, nowoczesnych salach szpitalnych.
Z którego osiągnięcia Fundacji jest Pani najbardziej dumna?
Z oddanego z okazji 10-lecia Fundacji TVN wybudowanego przez nas pierwszego w Polsce Centrum Profi laktyki Nowotworów, które będzie służyć wszystkim Polakom.
Jakie akcje przeprowadzane przez Fundację szczególnie Panią zaskoczyły pod względem odzewu, z jakim się spotkały?
Zarówno nasze słynne już piłkarskie mecze, jak i świąteczna akcja „Podaruj misia komuś kogo kochasz…” cieszą się wielkim powodzeniem. Obie przynoszą nam, oprócz zadowolenia, bardzo dużo pieniędzy. Mecze, które odbywają się na świeżym powietrzu, na stadionie, podczas których bawią się i dopingują dorośli i dzieci, zawsze bardzo mnie cieszą. A nasza „misiowa” akcja to sama słodycz. Sprzedaż misiów rozpoczynamy zawsze około 6 grudnia, na Mikołajki, a już czasem w sierpniu ludzie piszą maile, żeby upewnić się, czy zrobimy dla nich misie. Nasze misie kupują wszyscy, i dorośli, i dzieci.
Apart od wielu lat wspiera Fundację TVN. Od czego zaczęła się ta współpraca?
Apart od lat wspiera finansowo organizację meczów. Ostatnio, z okazji 10-lecia Fundacji TVN, zaprojektował i wykonał dla nas piękne, limitowane pinsy z ludzikami i numerem naszego SMS-a, które można nosić w klapie marynarki.
Trudno było namówić Apart na współpracę?
Apart sam zaproponował nam współpracę, sam chciał wspomóc nasze akcje. Muszę tu dodać, że w ogóle budujące są zachowania wielu firm i ich prezesów. Ta chęć niesienia pomocy jest bardzo budująca. To, że mając wielkie koncerny, nie zamykają się na potrzebujących, wręcz przeciwnie, chcą się podzielić… Tak postrzegam Panów Prezesów Apart.
Apart to największa fi rma jubilerska w Polsce. Wielokrotnie ich biżuteria wystawiana była na aukcjach charytatywnych. A Pani, prywatnie jaki ma stosunek do biżuterii? Lubi Pani biżuterię? Jakie elementy Pani najczęściej nosi?
Lubię biżuterię bardzo dyskretną, klasyczną – perły, brylanty i białe złoto. À propos Apartu, podczas wręczania mi pewnej nagrody otrzymałam naszyjnik z drobnych pereł, właśnie od Apartu. Bardzo chętnie go noszę. Pasuje do wszystkiego.
Czy w Pani rodzinie jest biżuteria, która należy do niej od pokoleń?
Tak, mam piękną bransoletkę po prababci, która wygląda jak pierścionek z ametystowym oczkiem.
Czy prowadzenie Fundacji w jakikolwiek sposób przypomina pracę w telewizji?
Fundacja zbiera pieniądze poprzez różne telewizyjne akcje, programy. Sama często muszę osobiście apelować o pomoc SMS-ową dla naszych podopiecznych. Występuję w tej sprawie w wielu programach, opowiadając o działalności Fundacji.
Czy Pani, jako doskonała dziennikarka, ikona polskiej telewizji, twórczyni programów telewizyjnych, nie tęskni za telewizją?
W mojej pracy wciąż obecna jest telewizja, tyle że w nieco odmiennym wymiarze. Nie mam więc powodów, żeby tęsknić. Teraz jestem na innym etapie życia, robienie programów, bycie telewizyjną dziennikarką mam już za sobą. I dziś nie wyobrażam sobie innej pracy, niż ta, która została mi powierzona dziesięć lat temu.
Rozmawiała Agnieszka Jastrzębska
Apart od wielu lat wspiera Fundację TVN. Od czego zaczęła się ta współpraca?