Gdyby dziś ogłoszono plebiscyt na najseksowniejszego Polaka – zwycięzca byłby jeden. Ma 32 lata, a popularność przyniosły mu filmy Patryka Vegi, w których stworzył niezapomnianą postać Majamiego. Rolą bezkompromisowego oficera śledczego walczącego z mafią przekonał do siebie kilka milionów widzów i stworzył nowy typ bohatera, który na stałe zakorzenił się w polskim filmie i popkulturze. Z Piotrem Stramowskim – nowym ambasadorem marki Aztorin – rozmawiamy o tym, czym dziś jest męskość, styl i jak mężczyzna ma odnaleźć się we współczesnym świecie pozostając w zgodzie ze sobą.
Po wielkim sukcesie filmów Patryka Vegi uchodzisz za symbol prawdziwego mężczyzny. Czy rola Majamiego zmieniła coś w Tobie, wpłynęła na Twoją definicję męskości?
Na pewno. Zwłaszcza że dziś tyle się mówi o kryzysie męskości. Praca przy „Pitbullach” była też dla mnie taką lekcją męskości właśnie, w czasach, kiedy mężczyznom nie jest łatwo się określić. Z jednej strony wymaga się od nich siły, stanowczości, przywództwa, z drugiej wrażliwości i partnerskiego podejścia do relacji. Łatwo się w tych oczekiwaniach pogubić. Nie ukrywam, że dla mnie ta rola to była ważna nie tylko zawodowo, ale i życiowo lekcja. Mówię to z perspektywy osoby, która weszła w typowo męski świat, świat policji. Świat ludzi, którzy na co dzień dosłownie spotykają się ze śmiercią. Nie mówię tu o policjantach na drogach czy w biurze, ale o takich, którzy walczą z terroryzmem i przestępcami. Podczas przygotowań do filmu przez kilka miesięcy miałem okazję przyglądać się z bliska ich pracy. W takich sytuacjach zadajesz sobie pytanie, jak w takich sytuacjach byś się odnalazł. Zderzając się z bardzo trudnymi okolicznościami, uświadamiasz sobie, jaki masz kontakt z własną tożsamością. Często okazuje się, że jest on słaby i potrzeba sporo pracy i czasu, żeby poszukać jej w sobie, połączyć się z nią.
Może właśnie dlatego, że Ty się w tych sytuacjach odnalazłeś, widzowie tak Ci uwierzyli i „kupili” Twoją postać.
Fakt jest taki, że jak zapuszczę brodę i pochodzę na siłownię, to po prostu wyglądam męsko. Taki typ. Ale wewnątrz mogę czuć się zupełnie inaczej. Kosztowało mnie trochę energii, żeby znaleźć tę równowagę i w moim samopoczuciu „dobić” do tego, jak wyglądam. Chciałem, żeby to było spójne. W końcu odnalazłem w sobie pierwiastek filmowego „twardziela” i czuję go do dziś.
I jak tę męskość w sobie odnaleźć?
Chyba trzeba sięgnąć do naszych atawizmów. Zobaczyć, jak się z nimi czujemy, co z tego jest nasze. Co warto pielęgnować, a z czym się pożegnać. Ja dość długo tłumiłem w sobiete atawizmy, nie miałem potrzeby, żeby się z nimi konfrontować. Raczej byłem grzeczny, poukładany, może nawet zachowawczy. „Pitbull” był na pewno zapalnikiem.
Rzeczywiście, Twój wizerunek silnego mężczyzny jest bardzo przekonujący. Również w nowej kampanii Aztorin wyglądasz bardzo męsko. Ale męskość to przecież nie tylko to, co na zewnątrz.
Tak jak mówiłem, przede wszystkim to, co wewnątrz. Charakter. Nie raz zmieniałem przecież wizerunek do ról. Kiedyś po długim czasie zgoliłem brodę i patrząc w lustro miałem wrażenie, że to inna osoba. Miałem zupełnie inną energię. Trochę jak Samson bez włosów. Dlatego tak ważne jest, aby na tyle wypracować w sobie samoświadomość i zrozumieć swój charakter, żeby zmiany wizerunku, które w moim zawodzie są częste, nie miały zbyt dużego wpływu na to, co w środku.
Masz 32 lata, ale już wpisałeś się na stałe w świadomość widzów. Chyba każdy zna Majamiego. O tak charakterystycznej roli aktorzy marzą. Długo czekałeś na swoją szansę?
Zależy jak na to spojrzeć. Majamiego zagrałem w wieku 26 lat. Z drugiej strony – miałem mocną grupę aktorską na roku. Wszystkim udało się zaistnieć. Już w szkole grali Dawid Ogrodnik, Kuba Gierszał, Mateusz Kościukiewicz. Wtedy zastanawialiśmy się z pozostałymi kolegami: kiedy nadejdzie nasz moment? W moim przypadku najpierw były trzy lata w teatrze w Bydgoszczy i nie zanosiło się na to, że coś się wydarzy. Aż w końcu dostałem niespodziankę od losu, która z nawiązką spełniła te marzenia o kinie. „Pitbull” był takim prezentem. Od razu główna rola i od razu w dużym komercyjnym filmie z kilkumilionową widownią. Bohater, którego w polskim kinie brakowało, wyrazisty, i jak się okazuje, zapadający w pamięć.
A jak to się stało, że Patryk Vega w Tobie, debiutancie, zobaczył Majamiego?
Udało mi się dostać na casting do jego wcześniejszego filmu „Służby specjalne”. Wtedy powiedział mi, że nic dla mnie nie ma, bo wszystko jest obsadzone, ale będzie o mnie pamiętał przy następnej produkcji. Dotrzymał słowa. Zadzwonił do mnie: „Cześć tu Patryk Vega, obiecałem, że się odezwę. I będę miał dla ciebie coś dużego”. Rzadko się zdarza, że reżyser pamięta i dzwoni od razu z główną rolą. Nie spodziewałem się, że na starcie da mi tak duży kredyt zaufania.
Przy swej wielkiej popularności uchodzisz też za jednego z najbardziej stylowych Polaków.
Śmieję się, że facet wyrabia się przy kobiecie, ale, rzeczywiście, coś w tym jest. Na pewno w jakimś stopniu swój obecny styl zawdzięczam mojej Kasi (Warnke, przyp. red.), która wpłynęła na to, że zebrałem się na odwagę, żeby nad stylem popracować. To nie tak, że zakładałem na siebie byle co. Swój styl zawsze miałem, ale kiedyś byłem „dresiarzem” – nosiłem luźne spodnie, bluzy, sportowe buty. Nie było to zachowawcze, bo potrafiłem wyjść w miasto w odjechanym czerwonym dresie. Lubiłem kolor i wyraziste ubrania, ale to żona namówiła mnie do poszukiwań w rejonie klasyki. Dostrzegłem, że mniej znaczy więcej. Uspokoiłem mój styl, stonowałem, no i sięgnąłem po bardziej eleganckie rzeczy.
Kiedy patrzę na zdjęcia z kampanii Aztorin, to mam wrażenie, że jest bardzo bliska Twojemu stylowi…
Może dlatego, że na sesję przyniosłem swoją szafę (śmiech). To super, że firma zgodziła się, żeby to było moje. Przebrany nie byłbym autentyczny. Wszystko ze sobą gra. Zegarki są naturalnym dopełnieniem tych stylizacji. Modele z kampanii Aztorin trafiły do mojej kolekcji zegarków i świetnie się prezentują.
To są zegarki z charakterem, męskie i dostosowane do tego stylu, o którym rozmawiamy…
Tak, od razu mi się spodobały. Ja jestem fanem zegarków. Mimo że teraz godzinę możemy sprawdzić w telefonie, który zawsze mamy przy sobie, ja zegarki lubię, mam i noszę. Znam się trochę na zegarkach i powiem szczerze, że byłem bardzo zaskoczony jakością Aztorina. Zanim dokładniej poznałem markę, myślałem, że za taką cenę trudno zapewnić jakość z którą powinien się łączyć dobry zegarek. A tu, mimo że cena jest rozsądna, to oprócz świetnego designujest bardzo dobra jakość – stal szlachetna, szkło szafirowe, automatyczny mechanizm, wysokiej klasy skórzany pasek – to naprawdę robi wrażenie. Miałem okazję przymierzyć kilkadziesiąt modeli Aztorina. I mówię to z pełną odpowiedzialnością – to są naprawdę bardzo dobre zegarki w bardzo dobrej cenie.
A jaki jest Twój stosunek do biżuterii? Nosisz? A może ograniczasz się do zegarka?
Długo podstawową biżuterią był dla mnie zegarek. No i obrączka. Zresztą sam ją sobie zaprojektowałem. Lubię ją nosić. Lubię też klasyczne dodatki, bransolety, łańcuszki, rzemyki – Aztorin doskonale trafia w mój gust. Wybór jest coraz szerszy, a produkt bardzo dobrej jakości i – nie boję się użyć tego słowa – modny. Co ciekawe, zanim zacząłem współpracę z Apartem i Aztorinem, szukałem męskiej biżuterii do filmu. Kupiłem parę rzeczy, które zresztą noszę do dziś. Niedawno sprawdziłem i okazało się, że mają logo… Aztorin. Przypadek? Nie sądzę (śmiech).
Rozmawiała: Agnieszka Jastrzębska